Poznawanie dziejów Wrocławia niekoniecznie wiązać się musi z wizytą w muzeum lub śledzeniem treści kronik tego miasta. Oczywiście, nie zniechęcając nikogo do powyższych metod, proponujemy wycieczkę po stolicy Dolnego Śląska pozwalającą odkryć jego historię i znaczenie poszczególnych miejsc zapisane w pomnikach i miejscach pamięci narodowej. Trasa takiej wyprawy powinna przypaść do gustu nie tylko miłośnikom dawnych dziejów - obejmuje ona bowiem także poznanie rzeźb będących popularnymi atrakcjami Wrocławia oraz figurek krasnali, które z pewnością przypadną do gustu najmłodszym turystom. Można więc powiedzieć, że podążanie szlakiem pomników i miejsc pamięci jest świetną alternatywą dla tradycyjnej wycieczki, gdyż przybliży ono ważne zarówno dla stolicy Dolnego Śląska, jak też innych miejsc na świecie wydarzenia nie pomijając przy tym typowo turystycznych "magnesów" będących obowiązkowymi punktami odwiedzin w ów mieście.
Wyprawę rozpocząć możemy na Ostrowie Tumskim, gdzie stoi wykonany z piaskowca barokowy Pomnik św. Jana Nepomucena. Jest to jedna z najstarszych wrocławskich rzeźb - powstała w 1732 roku według projektu Christopha Tauscha. Jako ciekawostkę należy dodać, że jest to największy pomnik Jana Nepomucena na całym świecie. Na jego cokole przedstawiono najważniejsze momenty życia świętego (od spowiedzi królowej Zofii, aż po śmierć przez wrzucenie do Wełtawy). Zwieńczeniem obiektu jest postać stojącego w chmurach Nepomucena. Obłoki podtrzymują aniołki - dwa z nich o łysych główkach zamiast typowych dla cherubinków loków. Wiąże się z tym mająca co najmniej dwie wersje legenda. Zgodnie z pierwszym wariantem, anioł stracił loki w wyniku burzy. Inna przypowieść mówi, że uczniowi rzeźbiarza Urbańskiego - Gotfrydowi narodził się akurat syn i postanowił on upodobnić anioła do swego potomka, przy czym druga łysa głowa w otoczeniu Nepomucena jest zwykłym zabiegiem zachowania proporcji dzieła.
Przenieśmy się na Plac Uniwersytecki, gdzie znajduje się jeden z najpopularniejszych wrocławskich pomników - secesyjna Fontanna z Szermierzem. Odsłonięcie dzieła Hugo Lederera nastąpiło 26 listopada 1904 roku. Najciekawszym elementem instalacji jest jej zwieńczenie - figura z brązu przedstawiająca młodego, nagiego mężczyznę trzymającego szpadę. Stoi on na marmurowym cokole, na którym wyrzeźbione są nagie kobiety oraz cztery maski, z których uchodzi woda do fontanny. Z posągiem tym wiążą się dwie anegdotki. Pierwsza z nich dotyczy w/w masek - studenci żartują, że są to wizerunki profesorów uczelni, zaś wyciekająca z ich ust woda symbolizuje potok słów podczas nudnych wykładów. Druga anegdota mówi, że szermierz jest autoportretem rzeźbiarza, a jest on nagi, gdyż został ograny ze wszystkiego w karty przez wrocławskich żaków.
Inne godne uwagi zabytkowe pomniki Wrocławia sprzed 1945 to neobarokowa rzeźba "Walka i Zwycięstwo" (pl. Jana Pawła II) z fontanną pomiędzy dwoma figurami, posąg z brązu "Amor na Pegazie" datowany na 1914 rok (promenada nad fosą przy Teatrze Lalek), Pomnik prof. Jana Mikulicza-Radeckiego z 1909 roku czy Posągi Cztery Cnoty w parku Słowackiego.
Dla dzieci a także dorosłych turystów nieświadomych historycznego znaczenia sympatycznych figurek krasnali, są one po prostu miłą atrakcją, na którą napotkać się można w wielu miejscach Wrocławia. Trzeba przyznać, że rzeczywiście trudno przejść obok pchających ogromną kulę Syzyfków przy ulicy Świdnickiej nie poddając się ich urokowi. Bardziej dociekliwi turyści powinni jednak wiedzieć, że pod bajkową otoczką kryje się całkiem poważna historia walki z systemem komunistycznym. Pozostańmy przez chwilę przy ulicy Świdnickiej, gdyż to właśnie tam (a dokładnie tuż obok przejścia podziemnego) stanął w 2001 roku pierwszy pomnik krasnala wykonany z brązu, tj. "Papa Krasnal" usytuowany na cokole przedstawiającym czubek ludzkiego palca.
Aby w pełni zrozumieć historię wrocławskich krasnali, należy cofnąć się do okresu stanu wojennego. To wtedy we Wrocławiu, a z czasem także w innych miastach Polski, zaczął działać ruch Pomarańczowej Alternatywy. Rolę lidera grupy przyjął Waldemar Fydrych. Pierwsze znane akcje grupy obejmowały malowanie krasnali na murach w największych polskich miastach. Pojawiały się one na zamalowanych przez policjantów hasłach antykomunistycznych, co budziło wiele emocji wśród mieszkańców Wrocławia.
Osoby zainteresowane Pomarańczową Alternatywą powinny udać się na ul. Smoluchowskiego 22. W nowej, pomarańczowej elewacji kamienicy wycięto prostokąt ujawniający stare mury i wizerunek krasnoludka. Takie wyróżnienie nie jest bezpodstawne - we Wrocławiu znaleźć można coraz mniej tego typu historycznych śladów.
Wracając do Pomarańczowej Alternatywy należy dodać, że pierwsze happeningi tego ruchu miały miejsce w 1986 roku, a odbywały się one na ulicy Świdnickiej. To wyjaśnia, czemu ufundowany przez Agorę SA "Papa Krasnal" stanął właśnie w tym miejscu. Kontynuacją krasnoludkowej tradycji było odsłonięcie przez prezydenta Wrocławia miniaturowego szyldu "Muzeum Krasnoludków" w 2003 roku. Znajduje się on na ścianie kamienicy "Jaś", na wysokości kolan człowieka, lub … oczu krasnala.
Od tego czasu niewielkie figurki pojawiają się w różnych miejscach miasta. Najbardziej znane jest pierwszych pięć wizerunków autorstwa rzeźbiarza Tomasza Moczka: "Szermierz" (przy Uniwersytecie), "Rzeźnik" (na Starych Jatkach), dwa "Syzyfki" (ul. Świdnicka) i "Pracz Odrzański" (okolice Mostu Piastowskiego). Pomimo zdarzających się aktów kradzieży i wandalizmu, poczet krasnali wciąż się powiększa. Większość z nich pełni w obecnych czasach funkcję typowo marketingową (pojawiają się przed siedzibami prywatnych firm), lecz na szczególną uwagę zasługują te o społecznej wymowie. Należy tu wspomnieć, że w 2008 roku, w ramach programu "Wrocław bez barier", odsłonięto przy ul. Świdnickiej głuchoniemego i niewidomego krasnala, które zwracają uwagę na fakt, że wśród mieszkańców Wrocławia nie brakuje przecież osób niepełnosprawnych.
Podsumowując, wyprawa szlakiem wrocławskich krasnali to wspaniała atrakcja dla turystów w każdym wieku. Starsze osoby docenią możliwość ciekawego sposobu odświeżenia sobie pamięci o walce ze stanem wojennym, podczas gdy młodsi podróżnicy na pewno odnajdą wiele radości w odkrywaniu kolejnych sympatycznych figurek w różnych zakątkach miasta.
Pomniki Wrocławia nawiązują też do katastrof, z którymi miasto zmagało się we współczesnych czasach. W tym kontekście, oczywiście jako pierwsza przychodzi na myśl "powódź tysiąclecia" z 1997 roku. Wysiłek wrocławian w walce z żywiołem upamiętnia stojący przy Mostach Uniwersyteckich pomnik "Powodzianka", który odsłonięto rok po tych tragicznych w skutkach wydarzeniach. Rzeźba kobiety dźwigającej książki symbolizuje wolontariuszy, którzy zabezpieczali zabytki i dorobek Wrocławia przed falą powodziową. Warto tutaj dodać, że działania te zakończyły się powodzeniem, gdyż pomimo ogromnych strat, ocalały najcenniejsze zasoby miasta.
Z kolei Pomnik ku czci Chińczyków z Tiananmen przy Placu Dominikańskim nawiązuje do tragedii z 1989 roku, która miała miejsce w Pekinie. Mowa tutaj oczywiście o masakrze protestujących studentów dokonanej przez chińską armię. Zginęło wtedy 241 osób (choć różne źródła podają też większą liczbę ofiar), a tysiące manifestantów odniosło rany. Pomnik przedstawia brukową płytę z wyraźnym śladem odciśnięcia gąsienicy czołgu, na której znajduje się przewrócony rower. Należy dodać, że jest to replika pomnika zniszczonego w 1989 przez SB zaledwie dzień po jego powstaniu w czasie manifestacji opozycjonistów będącej odzewem na wydarzenia z Chin.
W kontekście katastrofy, z wyraźną z nutą ironii wielu Wrocławian i przyjezdnych wypowiada się także o pomniku Bolesława Chrobrego przy ul. Świdnickiej odsłoniętym we wrześniu 2007 roku. Ten pierwszy konny monument w powojennym Wrocławiu zdobył pierwsze miejsce w plebiscycie Gazety Wyborczej na najbrzydszy pomnik w mieście, krytyka nie ominęła także samego konia - taka odmiana nie występowała bowiem w Europie wczesnośredniowiecznej. Będąc w tym miejscu, warto zwrócić uwagę na kolejnego z wrocławskich krasnali - chodziarza "Johnnie Walkera" stojącego przy wieżyczce z zegarem.
O gustach się nie dyskutuje, jednak osoby, które rzeczywiście rozczarują się 10-metrowym monumentem stojącym w miejscu, gdzie przed 1945 roku znajdował się pomnik cesarza Wilhelma I, mają okazję zatrzeć złe wrażenia spoglądając na pobliski dom towarowy Renoma. Oczywiście, obiekt ten nie wpisuje się w tematykę proponowanej tu wycieczki, jednak godny jest uwagi ze względu na swoją wspaniałą architekturę. Poza tym, wrocławskiego "Harrodsa" mija się idąc ku skrzyżowaniu z ul. Piłsudskiego, gdzie znajduje się godny uwagi Pomnik Anonimowego Przechodnia. Odsłonięto go w nocy z 12 na 13 grudnia 2005 roku, tj. w 24 rocznicę ogłoszenia stanu wojennego, ku czci przechodnia, który zapadł się pod ziemię. Więcej na ten temat przeczytać można na stronie www.niedziela.pl. Symbolizująca zniewolenie obywateli przez komunę instalacja przedstawia czternaście odlanych z brązu postaci przekraczających nieistniejące przejście podziemne. Należy tutaj wspomnieć, że tygodnik "Newsweek" uwzględnił ów obiekt na stworzonej w 2001 roku liście 15 najpiękniejszych rzeczy w Polsce. Doceniono oryginalny pomysł rozmieszczenia go po dwóch stronach skrzyżowania, przy jednoczesnej możliwości poruszania się między nim przechodniów. Magazyn uznał też, że jest to najbardziej spektakularny pomnik we Wrocławiu.
Być może dziś ten zaszczytny tytuł przypadły nieco późniejszej, bo datowanej na rok 2010, realizacji - "Pociąg do nieba" przy Placu Strzegomskim (pomiędzy bunkrem obrony cywilnej a biurowcem Silver Forum). Ta miejska rzeźba wykonana z prawdziwego, zabytkowego parowozu powstała przy ogromnym poparciu (i, co istotne, finansowaniu) dewelopera Archicom. Projekt jest wyjątkowo udaną próbą nadania dawniej typowo przemysłowej dzielnicy miasta artystyczno-awangardowego charakteru. Jako że na tych terenach rozwijało się prężnie kolejnictwo, "Pociąg do nieba" stanowi ciekawy łącznik z przeszłości z przyszłością.
Ze względu na swoje rozmiary i kształt, jednym z najbardziej specyficznych wrocławskich pomników jest wysoka na 96 metrów Iglica, której projekt opracował inż. Stanisław Hempel. Obiekt ten, wraz z pobliską Halą Stulecia, a także Panoramą Racławicką i Ratuszem, jest powszechnie rozpoznawalną wizytówką miasta, ku której zmierza większość odwiedzających. Stalową wieżę o wadze 44 ton ustawiono w lipcu 1948 roku z okazji odbywającej się w tym miejscu "Wystawy Ziem Odzyskanych". Kształt konstrukcji symbolizuje dążenia narodu do rozwoju ekonomicznego i kulturalnego, zaś trójnożna podstawa - chłopa, chłopa i inteligenta. Pierwotnie szczyt Iglicy zwieńczony był obracającą się tarczą ze zwierciadłami, które, podświetlane z dołu, miały tworzyć oryginalne efekty świetlne. Niestety, burza z piorunami zniszczyła konstrukcję z luster powodując też zakrzywienie wieży. Po wyczerpującej (trwającej ponad dobę) i niebezpiecznej wspinaczce na szczyt, dwóm członkom klubu wysokogórskiego udało się ściągnąć grożące upadkiem pozostałości zwierciadeł i ostatni, 10 metrowy odcinek Iglicy (szczegółowy opis przedsięwzięcia na wroclaw.hydral.com.pl). Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że w roku 2007 maszt przeobrażono w najwyższą w Europie bożonarodzeniową choinkę. Rok później z kolei, podczas otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, na znak solidarności z prześladowanym narodem Tybetu na szczycie wieży zawisła flaga tego autonomicznego regionu Chin.
Kolejną turystyczną wizytówką Wrocławia jest Pomnik Pamięci Zwierząt Rzeźnych. Ta chętnie odwiedzana przez turystów grupa niewielkich rzeźb z brązu stoi przy ul. Stare Jatki. Pomnik tworzą figurki koguta, kozy, królika, świni i gęsi, kamienny rynsztok oraz tablica z napisem "Ku czci Zwierząt Rzeźnych - Konsumenci" i Tablica Ku Czci Działań na Prostych Liczbach (1+1=2). Instalacja stanowi upamiętnienie znaczenia ulicy Stare Jatki na przestrzeni wieków. W miejscu tym od 1242 roku funkcjonowały zakłady rzeźnicze, obecnie w dawnych punktach handlowych mieszczą się galerie artystyczne.
Zgodnie z informacjami pochodzącymi ze strony wroclaw.hydral.com.pl (będącej świetną kopalnią wiedzy i fotografii dotyczących dawnego Wrocławia), do obecnych czasów zachowało się jedynie 7 z 50 niemieckich pomników przedwojennych. Ich pełną listę znaleźć można na w/w witrynie, warto jednak wspomnieć chociażby o kilku z nich, chroniąc tym samym ich losy od całkowitego zapomnienia.
Ciekawe monumenty znaleźć można było nawet w miejscach, gdzie dziś znajdują się pozbawione uroku budynki mieszkalne. Przykładowo, na osiedlu Szczepin (a dokładnie na rogu ul. Szprotawskiej i Słubickiej), w miejscu, gdzie dziś rośnie trawnik i drzewo, stał pomnik matki z dzieckiem autorstwa Alfreda Vocke z roku 1922. "Ucieczka do Egiptu", bo o niej właśnie mowa, jest godna uwagi (a może nawet odtworzenia) nie tylko z uwagi na oryginalną, modernistyczną formę, lecz także znaczenie użytkowe - figura na postumencie połączona bowiem była z szeroką, funkcjonalną ławką.
Udając się do Parku Wschodniego, wciąż można natknąć się na pozostałości Pomnika SA odsłoniętego w 1935 roku. Ten wykonany z cegły obłożonej kutym granitem obiekt o kształcie walca wbudowaną miał tablicę pamiątkową, godło państwa oraz swastykę. Warto wspomnieć, że pełnił on także funkcję bunkra. Co ciekawe, nie został on zlikwidowany po wojnie, jednak nie uchronił się skutkom upływu czasu. Swastyka została zakryta dopiero w 2004 roku, a rozpadającą się konstrukcję podmurowano. Wspominamy o niej z uwagi na fakt, że dziś już niewiele osób odwiedzających park wie, jaka była pierwotna funkcja bezużytecznej dziś budowli.
Z pewnością na szczególną uwagę zasługują te pomniki, które pomimo braku politycznych skojarzeń, zaginęły bez śladu. Dotyczy to m.in. pomnika Diany - rzymskiej bogini łowów, który wraz z figurkami towarzyszących jej psów zniknął po 1945 roku. Ten dynamiczny, a zarazem lekki posąg stał w Parku Szczytnickim (a dokładnie przy dzisiejszym Skwerze Zbyszka Cybulskiego) od 1989 roku. Niestety, obecnie wśród bujnej alpejskiej roślinności przywodzącej na myśl krajobraz gór doszukać się można tylko pustego głazu. Pozostaje nadzieja, że narodzi się inicjatywa odtworzenia pięknej figury.
Zarówno nieistniejące pomniki, opuszczone i zniszczone miejsca pamięci, jak też wciąż regularnie konserwowane i zupełnie nowe instalacje mówią o Wrocławiu więcej, niż niejeden przewodnik. Są one materialnym symbolem konkretnych wydarzeń, przekonań, dumy i charakteru miasta. Bez względu na to, czy wciąż można odwiedzić je osobiście, czy tylko zapoznać się ze wzmiankami na ich temat z różnych kronik, godne są uwagi turysty nie mniej niż najczęściej oblegane atrakcje stolicy Dolnego Śląska.